Psycholog Ośrodka poleca – 3

Natknęłam się niedawno na porażający, acz równie wciągający dokument filmowy z 2018r. pt.: „Three Identical Strangers” (w polskim tłumaczeniu: „Bliscy nieznajomi”), którego reżyserem jest Tim Wardle. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale zdecydowałam się go polecić jeszcze z jednego, bardziej chyba istotnego, powodu: doskonale obrazuje odwieczny dylemat związany  z adopcją, a dotyczący tego, co determinuje i ostatecznie decyduje o tym, kim jesteśmy: geny czy środowisko?

Film opowiada historię trzech braci, jednojajowych trojaczków, Bobbiego, Eddiego i Dawida, urodzonych 12 lipca 1961r., którzy kilka miesięcy po urodzeniu zostali rozdzieleni i adoptowani przez trzy nowojorskie rodziny. We wrześniu 1980r. dochodzi do przypadkowego spotkania dwóch 19-latków, którzy wkrótce odnajdują trzeciego brata. To, co dzieje się potem, buduje w widzu przekonanie, że odnalezienie się braci było najlepszym, co mogło ich spotkać         w życiu; zaczyna się czas wzajemnego poznawania, imprezowania i szału medialnego wokół historii  wychowywanych w różnych rodzinach trojaczków, które po latach się odnalazły. Rozgrywająca się na naszych oczach akcja jest skonstruowana w taki sposób, by doprowadzić widza do wniosku, iż wychowanie nie jest w stanie zmienić tego wszystkiego, co niesie za sobą nasze wyposażenie genetyczne. Bobby, Eddy i Dawid niemal każdego dnia doświadczają (ku swojej ogromnej radości i satysfakcji), jak bardzo są do siebie podobni: wszyscy trzej trenowali zapasy, lubią te same papierosy, gustują w starszych kobietach, mają tożsamą mimikę i gesty. Wydaje się, że odkrywanie tych podobieństw w jakiś magiczny sposób daje im poczucie przynależności i pełni; jakby sankcjonowało ich bycie takimi właśnie, jacy są. W dość nieoczekiwany sposób jednak akcja filmu zawraca, doprowadzając do dramatu, który stanie się początkiem procesu, obnażającego głębokie różnice osobowościowe pomiędzy braćmi.

Historia trojaczków, ukazana w filmie, to w istocie część eksperymentu, prowadzonego w latach: 1961-1980, którego autorem był Peter Neubauer, jeden z czołowych amerykańskich psychiatrów dziecięcych, bliski współpracownik Anny Freud. We współpracy z nowojorską agencją adopcyjną Louise Wise realizował on procedurę badawczą, polegającą na rozdzielaniu po urodzeniu bliźniąt lub trojaczków jednojajowych, a więc z założenia dzieci o niemalże identycznym materiale genetycznym, i umieszczaniu ich w rodzinach adopcyjnych o różnym statusie społeczno-ekonomicznym. Badacze zatrudnieni przy eksperymencie przez wiele lat odwiedzali potem rodziny adopcyjne          i monitorowali proces adaptacji i rozwoju przysposobionych dzieci. Neubauer chciał włączyć do swojego projektu inne nowojorskie agencje adopcyjne, wszystkie jednak odrzuciły propozycję uczestnictwa w eksperymencie, uznając go za nieetyczny i niemoralny.

Peter Neubauer zmarł w 2008r., nie opublikowawszy wyników swoich badań ani wniosków z nich. Zastrzegł jednak, że po jego śmierci wszystkie dokumenty dotyczące eksperymentu mają zostać zdeponowane na Uniwersytecie Yale. Materiały zawierały dopisek, by odtajnić je dopiero w 2066r. Po interwencji prawników niewielką ich część otrzymali filmowi bohaterowie Dawid i Bobby. W dokumentacji filmowych bohaterów, ale także dokumentach innych  rozdzielonych dzieci, często pojawia się wzmianka o zachowaniach autodestrukcyjnych.

Wszystkim odważnym, którzy zdecydują się obejrzeć film, pozostawiam udzielenie sobie odpowiedzi na pytanie: czy i jak film rozstrzyga dylemat: geny czy środowisko/wychowanie? Niezwykle ważnym elementem eksperymentu, który- mam  wrażenie- nie dość wyraźnie wybrzmiał w filmie, był fakt, iż biologiczne matki rozdzielanych niemowląt często cierpiały na zaburzenia natury psychicznej, o czym rodziny adopcyjne nie były informowane! Biorąc pod uwagę powyższe, jak również przedstawioną w filmie historię trzech braci, a także wzmiankowane losy innych rozdzielonych bliźniąt, objętych procedurą eksperymentalną, osobiście bliższa jest mi myśl, że odwieczny spór pomiędzy genami a środowiskiem wygrywa środowisko, które dla mnie nieodłącznie wiąże się z rodzajem więzi wytworzonej pomiędzy dzieckiem a rodzicami. Ale to już zupełnie inna historia…

Agnieszka Czyżak-Siromska